Po prostu fenomenalny..., czyli koncert Justina Timberlake'a w Krakowie [RELACJA] - Onet Kultura

Po prostu fenomenalny..., czyli koncert Justina Timberlake'a w Krakowie [RELACJA]

Bartosz Sąder 27 lipca 2024, 00:08

Dziesięć lat kazał czekać polskim fanom na swój koncert. Kiedy jednak wrócił nad Wisłę, zrobił to z podwójnym uderzeniem, grając nie jeden, a dwa koncerty w Krakowie. Pierwszy z nich odbył się 26 lipca w TAURON Arenie i pokazał, że wokalista ma w sobie nadal mnóstwo klasy, a w garniturze wygląda lepiej, niż większość gwiazd popu. Kto przyszedł się nudzić, musiał się nieźle rozczarować, bo takiego show w Polsce już dawno nie było. Justin Timberlake jest w rewelacyjnej formie.

• 26 lipca odbył się pierwszy z dwóch zaplanowanych koncertów Justina Timberlake'a w Krakowie
• Wokalista udowodnił, że jest w świetnej formie i wcale nie ma ochoty schodzić ze sceny
• W pewnym momencie wyśpiewał nawet jednej z polskich fanek "Happy Birthday"
• Koncert odbył się w ramach najnowszej trasy promującej album "Everything That I Was"
• Organizatorem koncertu było Live Nation
• Więcej takich artykułów znajdziesz na stronie głównej Onetu
• Szukasz pogłębionych treści? Wejdź na Onet Premium
  
• 
  
  

Justin Timberlake od wielu miesięcy nie ma dobrej prasy. Nie dość, że nieustannie wywlekane mu są grzechy z przeszłości, to jeszcze na własne życzenie pakuje się w kolejne tarapaty. Powinien wiedzieć wcześniej, że jeżeli zaatakuje Britney Spears, to jej fani zaatakują go tak, że będzie bardzo bolało. I tak się stało. Bojkot jego ostatniego albumu sprawił, że krążek spadał bardzo szybko na światowych listach przebojów.

Do tego nagłówki na całym świecie informowały przez ostatnie tygodnie o jego nietrzeźwej jeździe samochodem, przez którą na włosku stanął nawet koncert w Polsce. Wielbiciele wstrzymali oddech. PR-owcy wokalisty szybko jednak poinformowali media, że rozprawa sądowa odbędzie się online, a trasa "The Forget Tomorrow World Tour" nie jest zagrożona. Gdyby było inaczej, nie spotkalibyśmy się w Krakowie pod sceną.

Krakowski koncert rozpoczął się z lekkim poślizgiem, ale już pierwsze minuty imprezy wynagrodziły wszystkim lekko wydłużone oczekiwanie. Po krótkim wideo "Memphis" z głośników wybrzmiało "No Angels" z ostatniego krążka wokalisty. "Przyszliście się tutaj dobrze bawić?" — pytał gwiazdor. Tłum odpowiedział mu tylko głośnym okrzykiem radości.

Timberlake doskonale wie, jak pobudzić publiczność do tańca, bo jak inaczej wytłumaczyć wiązankę "LoveStoned", "Like I Love You" ze sprytnie wplecionym "TKO" oraz "Let Me Love You" zmieszane z "Let Me Talk To You" na wstępie. I było to przywitanie naprawdę na miarę jednej z największych gwiazd popu w historii. Bo gdyby tak zasłonić wszystkie skandale, w które w ostatnim czasie wpakował się Justin, to jest on artystą niezwykle utalentowanym. Udowodnił to zresztą już utworem "Technicolor", który pozbawiony jest wszelkich ozdobników i pokazuje jego umiejętności jak na dłoni.

W pewnym momencie wszyscy zazdrościli Patrycji, bo kto z was może się pochwalić tym, że Justin Timberlake śpiewa wam "Happy Birthday" wraz z szesnastotysięczną publicznością na koncercie? Jej się to udało i musiało to być niezwykłe przeżycie. Patrycja, będziesz wspominać ten moment do końca życia. Koniecznie się nim pochwal w social mediach.

Zresztą kontakt z publicznością wokalisty, to temat, o którym moglibyśmy napisać osobny tekst. Gwiazdor rozmawiał z fanami o ich przeżyciach i trochę sobie z nimi śmieszkował. Zaś kiedy w połowie występu przemierzał przez całą arenę na tzw. scenę B usytuowaną tradycyjnie po drugiej stronie obiektu, zbijał piątki z nimi piątki i nagrywał się ich telefonami.

Na wielki szacunek zasługują także technicy, którzy pracowali nad całym show. Przez dwie godziny na ekranach wyświetlały się genialne wizualizacje, oddające cały charakter piosenek, które akurat wykonywał Timberlake. Weźmy, chociażby laserowe show podczas "FutureSex/LoveSound ", gdzie statyw wyposażony był w światełko, którym artysta wywijał, manewrując pozostałym oświetleniem na arenie. Wyglądało to cudnie.

Nie zabrakło też hitu "Cry Me A River", który wokalista wyśpiewał wraz z całą TAURON Areną. Sam wokalista nie mógł wyjść z podziwu, że polscy fani mają tyle pary w płucach. Była moc. Na mniejszej scenie Justin zabalował na siedem piosenek, a w kulminacyjnym momencie zaśpiewał singiel "Selfish" z ostatniego albumu w wersji akustycznej. Był to jeden z najbardziej emocjonujących momentów całego koncertu. Czy ktoś narzekał na "What Goes Around... Comes Around" z elementami "Careless Whisper" George'a Michala? No błagam, to było piękne.

Ostateczna impreza rozegrała się już na scenie głównej, ale to nie miało znaczenia, gdzie tak naprawdę był Justin. Wszyscy byli zajęci tańcem, bo jak tu usiedzieć na miejscu, kiedy z głośników wybija "Can't Stop The Feeling", "Rock Your Body" i uwielbiane "SexyBack". I niestety po tym szaleństwie przyszedł czas na pożegnanie. No dobra, chwilowe — bo Justin wolał odprawić publiczność w rytm ponadczasowego "Mirrors", unosząc się nad głowami tłumu na gigantycznym sześcianie. Jakby powiedział internetowy klasyk — "robił wrażenie".

I chociaż oficjalnie Justin przyjechał do Polski promować swój ostatni krążek "Everything That I Was", to tak naprawdę zabrał fanów w podróż przez całą swoją karierę. Bo przecież nie zabrakło hitów z "FutureSex/LoveSounds" czyli historycznego wydawnictwa, które rozeszło się na świecie w nakładzie prawie 9 mln egzemplarzy, a ni z debiutanckiego "Justified", które zakupiło ponad 10 mln wielbicieli.

I taki był pierwszy z dwóch zaplanowanych koncertów Justina Timberlake’a w Krakowie. Zadowoleni ci, którzy już pod sceną się bawili, ale zapewne zazdrośni też o tych, co dopiero będą to robić. Bo było to wydarzenie, którego nie da się zapomnieć, a na pewno chce się go na pewno powtórzyć. Czy przesadzimy, jeżeli napiszemy, że był to prawdopodobnie jeden z najlepszych koncertów, jakie widziała TAURON Arena? Raczej nie. Bawcie się dzisiaj dobrze, niestety tym razem nie spotkamy się pod sceną. My już byliśmy.

———————————————————————

— TRANSLATED TO ENGLISH —

Ten years he made Polish fans wait for his concert. However, when he returned to Wisła, he did it with a double blow, playing not one, but two concerts in Krakow. The first one took place on July 26 at the TAURON Arena and showed that the singer still has a lot of class and looks better in costume than most pop stars. Those who came to get bored, must have been disappointed, because such a show in Poland has not been a long time. Justin Timberlake is in great shape.


On July 26, the first of two planned concerts of Justin Timberlake took place in Krakow The vocalist proved that he is in great shape and does not want to get off the stage At one point he even sang one of the Polish fans "Happy Birthday"
The concert took place as part of the latest tour promoting the album "Everything That I Was"
The concert was organized by Live Nation More such articles can be found on the homepage of Onetu Are you looking for in-depth content? Login to Onet Premium


Justin Timberlake hasn't had a good press for months. It is not enough that he is constantly drawn away from the sins of the past, it is also at his own request packed in further troubles. He should know in advance that if he attacks Britney Spears, her fans will attack him so much that it will hurt. It happened anyway. The boycott of his latest album caused the album to fall very quickly on the world charts.

In addition, headlines around the world have been reporting over the last few weeks about his car driving, which even made a concert in Poland in Italian. The fans held their breath. The PR vocalists quickly informed the media, however, that the trial will take place online, and the tour "The Forget Tomorrow World Tour" is not endangered. If it were otherwise, we't have met in Krakow under the stage.

The Krakow concert began with a slight slide, but the first minutes of the event rewarded everyone for the slightly prolonged waiting. After a short video of "Memphis" from the loudspeakers, "No Angels" was heard from the vocalist's last album. "Did you come here to have a good time?" asked the star. The crowd answered him only with a loud shout of joy.

Timberlake knows perfectly well how to encourage the audience to dance, because how else to explain the bundle of "LoveStoned", "Like I Love You" with a cleverly embedded "TKO" and "Let Me Love You", mixed with "Lat Me Talk To You" at the introduction. And it was a truly tailor-made welcome to one of the greatest pop stars in history. Because if you cover up all the scandals that Justin has been involved in lately, he's an incredibly talented artist. He has already proved this by the song "Technicolor", which is deprived of any ornaments and shows his skills as on the hand.

At some point everybody was jealous of Patricia, because who among you can boast that Justin Timberlake is singing you "Happy Birthday" with the sixteen thousand audience at the concert? She did it, and it must have been an extraordinary experience. Patricia, you'll remember this moment for the rest of your life. It must be praised on social media.

Besides, contact with the vocalist's audience, is a topic about which we could write a separate text. The star talked to the fans about their experiences and made a little laugh with them. And when in the middle of the performance he walked through the whole arena to the so-called stage B traditionally located on the other side of the object, he beat the five with them and recorded their phones.

The technicians who worked on the whole show also deserve great respect. For two hours, brilliant visualizations were displayed on the screens, reflecting the whole character of the songs that Timberlake was performing. Take, for example, a laser show at "FutureSex/LoveSound", where the stand was equipped with a light that the artist was rolling, maneuvering the remaining lighting on the arena. It looked wonderful.

There was also the hit "Cry Me A River", which the singer sang with the entire TAURON Arena. The singer himself could not be surprised that Polish fans have so much steam in their lungs. There was power. On the smaller stage, Justin sang seven songs, and at the culmination he sang the single "Selfish" from his last album in acoustic version. It was one of the most exciting moments of the whole concert. Did anyone complain about "What Goes Around... Comes A round" featuring George Michael's "Careless Whisper"? Well, please, it was beautiful.

The final event was already on the main stage, but it didn't matter where Justin was actually. Everybody was busy dancing, because it's like sitting here on the spot, when the loudspeakers are singing "Can't Stop The Feeling", "Rock Your Body" and the beloved "SexyBack". And unfortunately, after this madness, it's time to say goodbye. Well, temporary — because Justin preferred to drive the audience in the rhythm of the timeless "Mirrors", floating over the heads of the crowd on a giant cube. As if he said the online classic — "impressed".

And although Justin officially came to Poland promoting his latest album "Everything That I Was", it actually took fans on a journey throughout his career. Because there was no shortage of hits from "FutureSex/LoveSounds", a historic publishing house that has spread around the world in almost 9 million copies, and not from the debut "Justified", which bought more than 10 million fans.

And this was the first of two planned concerts by Justin Timberlake in Krakow. Those who have already played under the stage are happy, but they will probably be jealous of those who are just going to do it. Because it was an event that can't be forgotten, and it wants to be repeated. Will we be exaggerating if we write that this was probably one of the best concerts TAURON Arena has ever seen? Probably not. Have fun today, unfortunately this time we won't meet under the stage. We've already been.